Jacek Zapotoczny biegnie do portugalskiej Fatimy. Obecnie jest Czechach, gdzie minął Pragę. Jak sobie radzi?
Jacek Zapotoczny minął połowę drogi i teraz biegnie przez Francję. Oławianin na co dzień namacalnie doświadcza, że Bóg ma go w opiece.
Kilka minut przed godz. 13 w czwartek Jacek Zapotoczny ciągnąc za sobą 65-kilogramowy wózek wybiegł spod oławskiego ratusza. Dokąd? Na drugi koniec Europy. Do Matki Bożej Fatimskiej.
Mieszkańcom Rzymu Wielkanoc, czyli Pasqua, kojarzy się z ciastem w kształcie gołębia, jajkiem z czekolady lub wyjazdem z przyjaciółmi za miasto. W grę wchodzi także rodzinne spotkanie pod Koloseum. Magazyn Familia, 4/2009
Piesi pielgrzymi z Wrocławia na Jasną Górę mają do przebycia 230 kilometrów. Jacek Zapotoczny z Oławy przebiegł z 60-kilogramowym wózkiem już… 1300! Przed nim drugie tyle. Kogo spotyka na swojej długiej drodze? Korespondencja prosto z trasy!
„Krzyż jest wpisany w życie człowieka” – mówił Ojciec Święty Jan Paweł II do młodzieży na placu św. Jana na Lateranie, w kwietniu 1998 r. „Kto próbuje usunąć go ze swojego życia, nie zna prawdy ludzkiej kondycji. Tak jest! Jesteśmy stworzeni do życia, ale nie możemy usunąć z naszej indywidualnej historii cierpienia i trudnych doświadczeń."
Jacek Zapotoczny wciąż biegnie do Fatimy. - Zdarzały się takie dni, że krzyczałem na bezludziu do siebie na wzgórzach, gdy te szczyty się ciągnęły w nieskończoność. Byłem zły, bo już nie miałem siły ciągnąć tego wózka - mówi prosto z trasy.
Spitsbergen wydaje się miejscem odległym od świata, ale bliskim do Boga. Ksiądz Marek wspomina, że trzy lata temu podczas Mszy Świętej udzielił sakramentu małżeństwa. Anna i Ken przybyli na miejsce psim zaprzęgiem, jadąc… dziewięć dni! Był to pierwszy ślub katolicki na Spitsbergenie. Młoda parę ogrzewały skóry fok i wiara, która tu wśród szczytów naprawdę przenosi góry.
Polak, śpiąc w środku, dzięki przytomności umysłu zdołał się uratować… Teraz jego biegowa podróż do Fatimy stoi pod dużym znakiem zapytania.
Jacek przeżył, albo raczej: przebiegł podróż, która zmieniła wszystko. W tym przypadku to nie cel był najważniejszy, lecz sama droga. Pełna wzlotów, upadków, pomocnych dłoni, ale i samotności.