Serbowie Łużyccy w Niemczech zaapelowali do papieża Jana Pawła II o wsparcie w walce o zachowanie narodowej tożsamości tej słowiańskiej mniejszości narodowej mieszkającej od ponad 1000 lat na niemieckim terytorium.
– Jeśli nie będziemy działali wspólnie, to niedługo czeka nas koniec serbołużyckiego „raju” – uważa Křesćan Krawc, pisarz katolicki, gość spotkania zorganizowanego w stolicy polskich Łużyc.
Niedaleko granicy polsko-niemieckiej, a jednocześnie granicy diecezji legnickiej i diecezji Dresden-Meissen leży niewielka wieś Ralbicy (niem. Ralbitz). Mieszkający tam od wieków katoliccy Serbowie pielęgnują pamięć o swoich zmarłych w niezwykły sposób. Jaki? Zobaczcie.
Teoretycznie mamy do nich niedaleko. Najbliżej z całej Polski. Niektórzy z nas mieszkają nawet na ich geograficznym terenie. Ale o narodzie Serbołużyckim ciągle wiemy za mało.
- Jeśli nie będziemy działali wspólnie, to niedługo czeka nas koniec serbołużyckiego "raju" - uważa Křesćan Krawc, pisarz katolicki, gość 6. Dni Kultury Serbołużyckiej.
Mało kto pamięta, że do XIX wieku po wschodniej stronie rzeki Nysy posługiwano się językiem dolnołużyckim. Dzisiaj nieliczna grupa zachodnich Słowian mieszka już tylko w okolicach Cottbus (Chociebuża).
Po co bezmyślnie świętować obce nam kulturowo walentynki, skoro mamy nasze słowiańskie Ptasie Wesele? Jest w tej tradycji miejsce na miłość, domowe ciepło i rodzinne gniazdo.
Opłatek, prosfora, pita albo czesnica. Mnogość form dzielenia się wigilijnymi życzeniami jest tak samo różnorodna jak narody zamieszkujące diecezję legnicką.
Prawie 500 jednakowych, białych krzyży. Wypielęgnowane groby w równiutkich odstępach. To nie cmentarz wojskowy, tylko parafialny kerchow w serbołużyckiej Ralbicy.