Katolik wojujący
Dla wielu to jedyny możliwy dziś sposób przeżywania i manifestowania wiary – na polu walki, w bitewnym zgiełku. Skoro idzie atak na Kościół, trzeba go odeprzeć, wzniesioną nienawistnie dłoń odciąć, a złorzeczący język z powrotem do gardła wepchnąć. Po ludzku to zrozumiałe i nawet po części zgodne z logiką prawa do obrony tego, co najbardziej osobiste i najświętsze. Sęk w tym, że w tej logice kryje się pewna pułapka.