Dzieci i młodzież przychodzą na Roraty z lampionami. Po Mszy św. w domu parafialnym jedzą śniadanie, a później pod opieką dorosłych idą wspólnie do szkoły.
Wykonać samemu dekorację świąteczną i obdarować nią innych – to podwójna radość. Tak uważa pani Anna, której lampiony z motywami bożonarodzeniowymi rozświetlają stoły krewnych i znajomych.
W parafialnej salce praca wre, klej leje się obficie, a brokat sypie gęsto. Bo nie ma wątpliwości, że z własnym lampionem łatwiej przybyć na Roraty.
Betlejemskie Światło Pokoju już płonie na Dolnym Śląsku. 14 grudnia, podczas Mszy św. w bazylice garnizonowej pw. św. Elżbiety we Wrocławiu, zalśniło w dziesiątkach lampionów.
W parafialnej salce praca wre, klej leje się obficie, a brokat sypie gęsto. Bo nie ma wątpliwości, że z własnym lampionem łatwiej trafić na Roraty.
Nie z upiorami, a z relikwiami świętych i błogosławionych. Nie z lampionami z dyni, a ze świecami - słupscy wierni przeszli Via Lucis.
Cudzichowie marzą w czasie modlitwy, Antonina Krzysztoń drałuje o świcie po Marszałkowskiej z lampionem, a Anioły jeżdżą białym busem. Hej, kolęda, kolęda!
Wieńce i „flower boxy”, lampiony, a także... kubek mleka z miodem, nawiązujący do biblijnego tekstu – przybywa mniejszych i większych znaków-zwyczajów pomagających wejść w czas Adwentu.
Młodzi ludzie w strojach aniołów i świętych z różnych epok, z lampionami w dłoniach i radosną pieśnią na ustach, przeszli przez centrum Przasnysza.
- Ojciec przedszkolaka, Bartka, przychodził za niego na roraty z lampionem, gdy syn leżał w domu złożony chorobą. Odbierał też za niego obrazki - z radością opowiada ks. Jan Folcik.