Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego | Od najstarszego do najnowszego »
Wyszukiwanie obejmuje wszystkie serwisy
wybierz serwis, który chcesz przeszukać »
Sierpień to miesiąc Maryjny. Jak co roku także i z Lublina pątnicy wyruszyli na Jasną Górę, by prosić Matkę o potrzebne łaski, a za otrzymane dziękować. Od 1984 r. w Kościele w Polsce sierpień jest także miesiącem trzeźwości. O abstynencji, jej wartości oraz owocach rozmawiamy z małżeństwem należącym do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. W numerze także o sztuce cyrkowej (s. IV–V) oraz o czwartych już spotkaniach Trzech Kultur w Wojsławicach (s. VI ).
– Urodziłam się, bo św. Anna wyprosiła tę łaskę moim rodzicom. Na jej cześć otrzymałam imię, dlatego nie wyobrażam sobie, by mogło mnie zabraknąć na uroczystościach odpustowych ku jej czci – mówi pani Anna Podlewska.
Archeologia doświadczalna. – Warsztaty mają z jednej strony charakter naukowy, a z drugiej badawczy, bo wykonujemy eksperymenty – mówi Paweł Lis, kierownik oddziału Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym: Grodzisko Żmijowiska.
Muzeum Wsi Lubelskiej. Konie mknęły szybko. Latem ciągnąc za sobą bryczkę lub linijkę, zimą sanie. Kiedy na horyzoncie pojawiała się aleja wysadzana lipami, przyspieszały jeszcze kroku, jakby świadome, że zbliżają się do celu. Za szpalerem z drzew ukazywał się dwór.
Rytmy hiszpańskie i południowo-amerykańskie, „I’m a believer” ze „Shreka” i przeboje Arki Noego podczas jednego koncertu? Możliwe, gdy chce się pojechać do Rio.
– Ważne, by wciąż szukać sposobu dotarcia do ludzi. Jak się spocznie na laurach, wszystko się rozłazi, nawet to, co wcześniej udało się zrobić – mówi ks. Marek Otolski, proboszcz mariańskiej parafii.
Międzynarodowy Plener Malarski. Przyjeżdżam na te spotkania już od 10 lat. Czuję się tu jak w rodzinie, do której wracam i za którą tęsknię – mówi Ewa Piasecka-Kudłacik, artystka z Warszawy.
Zawisza pochodzi z Lublina. Najłatwiej znaleźć ich w lesie, gdzie dzięki pomysłowości i cierpliwej pracy oraz za pomocą drewnianych żerdzi i sznurka organizują sobie blisko trzytygodniowe obozowe życie. Wracają zazwyczaj opaleni i pogryzieni przez komary, przemoczeni, jeśli pogoda nie dopisała.
Nogi będą boleć. Czasami wydaje się, że już nawet kroku się nie zrobi. A jednak jakimś cudem mijają kolejne kilometry. W końcu, kiedy widać jasnogórski szczyt, nikt o bólu nie pamięta.