Większość klasowej kroniki zajmują relacje dziewiętnastu chłopców. Mają wówczas po czternaście, piętnaście lat. Ci, którzy opuścili Polskę na początku wojny, znają ją tylko z opowieści rodziców.
Postanowiłem upominać się o pamięć dla swoich zamordowanych ziomków. Stała się im wielka krzywda przez to, że o nich zapomniano.
Jadą tysiące kilometrów, często kilka dni. Starsi, nierzadko schorowani. Chcą choć raz w życiu zobaczyć, gdzie żyli ich rodzice, dziadkowie. Wizyty rodaków zza wschodniej granicy w Lublinie to już tradycja
– Na wyprawach wszystkie wschody i zachody słońca należą do nas – mówi o. Tomasz Maniura. Pobudka o piątej, godzina na pakowanie i wsiadają na rowery. Tym razem słońce będzie wschodziło dla nich nad kazachskimi stepami.
Kiedy Jan Paweł II otrzymał prośbę o koronację, wzniósł ręce z radości i powiedział: „Stoczek! Od razu.”
Za rowerzystami z Kokotka na Syberię wyjechał autobus.
Wyprawa NINIWY Team trwała dwa i pół miesiąca. Na rowerach pokonali 8380 km. 18 lipca wieczorem, razem z grupą, która pojechała na Syberię autokarem, rowerzyści dotarli do Lublińca.
Polska–Syberia. Na wcześniejszych wyprawach o. Tomasz Maniura mówił, że ich siła jest nie w nogach, ale w głowie. W tym roku, że w... miłości.
Historia. – Co jakiś czas przyjeżdżała do klasztoru komisja, żeby nas zbadać i zapisać na volkslistę. Ojciec się nie zgodził, to go wcielili do Wehrmachtu.
Sami wyruszą na rowerach w lipcu - z Żywca do Fatimy i dalej na piaski Sahary. Dziś gościli o. Tomasza Maniurę OMI, którego grupa Niniwa Team ma za sobą już osiem wielkich wypraw!