Lat już piętnaście?
Film biblijny jak się patrzy. Choć specyficzny. Kameralny, niskobudżetowy... XXI wiek przyzwyczaił nas do tego rodzaju produkcji.
Czyli religia typu „open source”.
Czyli druga strona medalu wg. Clinta Eastwooda.
Coś jak „Hej kolęda, kolęda”? Ano nie do końca.
Bo trochę jakby podróż w czasie. Powrót do przeszłości, której niby już nie ma, ale jednak trochę jest. Bo co jakiś czas wraca, ale… po kolei.
Kino wojenne? Teoretycznie. Bo to przecież film znacznie wykraczający poza ramy tego popularnego gatunku.
Ludzie, tylko spokojnie!
Czyli familijny Nicolas Cage.
To właśnie ten, wyreżyserowany przez Franka Caprę obraz, zapisał się złotymi zgłoskami w dziejach kinematografii.