Sianko na stół wigilijny, kreda, kadzidło, woda święcona, modlitwa za chorego… Cokolwiek dzieje się w parafii czy diecezji, można na nich polegać.
Księga Ewangelii i zapach kadzidła były ważnymi znakami w liturgicznej celebracji Niedzieli Słowa Bożego w katedrze płockiej.
Nigdy nie rozpalał ognia do kadzidła. Nie był też lektorem. Ministrantem był krótko. Jest przekonany, że to świetne przygotowanie do dorosłego życia.
Mielecki Orszak Trzech Króli złożył Jezusowi dary. Nie złoto, kadzidło i mirrę, ale całe życie, jego radości i smutki.
W atmosferze oczekiwania na Zbawiciela, w świetle świec i dymie kadzidła w seminarium odprawiono Akatyst ku czci Bogurodzicy. Radosne „Witaj, Oblubienico dziewicza” poruszyło serca.
Nigdzie indziej zapach kadzidła, intonacja pieśni i głos kapłana nie brzmi w uszach katolika tak swojsko, jak właśnie w świątyni anglikańskiej.
Jak Trzej Królowie z darami oni docierają na szpitalny oddział, niosąc jednak nie złoto, kadzidło i mirrę, ale uśmiech, słowa pociechy i miłość.
Nieco inaczej, bo z pochodniami, wielkim kadzidłem, przenośnym ołtarzem i po zachodzie Słońca. Tak wędrowali oo. dominikanie wraz z mieszkańcami Wrocławia w procesji Bożego Ciała.
Ci królowie oddali Jezusowi pokłon i złożyli dary: złoto, kadzidło i mirrę. Teraz każdy z nas ma złożyć Mu dar - swoje serce!
Zamiast woni kadzidła w powietrzu unosi się zapach olejku do opalania. Cień i chłód świątyni zastępuje żar piasku i palące słońce. Ale jest i modlitwa.