Jesteśmy społeczeństwem mocno podzielonym. Nie tylko na wyborców PiS oraz PO. Równie głęboki podział dotyczy sposobu oglądania obcojęzycznych filmów i seriali na platformach streamingowych.
Dla mojego pokolenia serial „Szogun” z pewnością zasługuje na miano kultowego. Mowa oczywiście o tym z połowy lat 80. ubiegłego wieku, a nie jego nowej wersji, którą pokazał Disney Channel.
Donald Tusk świadomie i konsekwentnie pozbawia politykę resztek powagi.
„Nie znamy autorów raportu, a publikując go, nie przesądzamy, czy wszystkie zawarte w nim dane są prawdziwe” – ten cytat z „Gazety Wyborczej” przejdzie z pewnością do historii polskich mediów.
Kampania wyborcza do samorządów teoretycznie powinna pięknie różnić się od tej ogólnopolskiej. W końcu chodzi o kwestie praktyczne, przyziemne, bytowe.
Nie wiadomo, czy w tym roku doczekamy się ustawy porządkującej ład medialny. Ostatnie zapowiedzi dotyczą jesieni, poprzednie wspominały o marcu. W kwietniu zamiast ustawy mamy ciąg dalszy medialnej dyskusji o kanałach tematycznych.
Ćwierćfinałowe mecze piłkarskiej Ligi Mistrzów zachwyciły najbardziej wymagających kibiców.
Film „Miało cię nie być” (Canal+) nie został przyjęty entuzjastycznie przez media. Owszem, pojawiły się cztery nominacje na festiwalu OFF Camera i nagroda dla Soni Szyc jako „wschodzącej gwiazdy”, ale oczekiwania były dużo większe.
Serial „Problem trzech ciał” (Netflix) zapowiadano jako wydarzenie na miarę „Gry o tron”.
Dyskusje o polityce toczą się dziś w Polsce przede wszystkim w medialnych bańkach.