„Szybciej, wyżej, silniej” – to stare olimpijskie motto doskonale pasuje do młodego króla strzelców ostatniej edycji Ligi Mistrzów.
Siedem psalmów po 82 latach życia. Paul Simon nagrał swój artystyczny testament.
Dwóch Dylanów. Pierwszy to nastawiony kontrkulturowo dwudziestoparolatek z gitarą, harmonijką i ciętym piórem. Drugi to już starszy mężczyzna z literackim Noblem i pokaźnym bagażem życiowych wzlotów i upadków.
Na okładce pan w rozchełstanej koszuli skacze jak szaleniec.
Na muzycznej scenie chrześcijan dawno nie słyszałem tak dobrego i ożywczego materiału.
Czy sztuczna inteligencja udźwignie to zadanie – jak to ujął filozof z kultowego „Rejsu” – bycia twórcą i tworzywem?
Na wstępie wyjaśnijmy zagadkę swojsko brzmiącego nazwiska.
Jest młodszy od czytelników „Małego Gościa”. Czasem gra w niego Robert Lewandowski. Jaki to sport?
Piłka nożna bez kibiców na trybunach jest jak potrawa bez soli. Traci smak.
Dominic Miller towarzyszył na scenie Philowi Collinsowi. Później długie lata grał ze Stingiem.