Zakończenie Listu św. Pawła do Rzymian przypomina o pięknych czasach, kiedy ostatnie słowo należało do Boga. Tak jak w „Chłopach” Reymonta, które kończą się zdaniem: „Ostańcie z Bogiem – ludzie kochane”.
W „Słowniku języka polskiego” (PWN) możemy przeczytać, że litera „o” używana jest jako „wykrzyknik wyrażający żywe uczucia, pełniący najczęściej funkcję ekspresywną lub wyróżniającą”.
Z takim przesłaniem odbyły się tegoroczne rekolekcje diecezjalne, które poprowadził ks. Wojciech Węgrzyniak. Przekonywał kolejno księży, siostry zakonne, młodzież i dorosłych, że warto dziś sięgać po Biblię.
Msze z błogosławieństwem zwierząt jakoś nigdy nie były moim ideałem duszpasterstwa. I nie dlatego, że kiedyś pogryzł mnie pies. Po prostu mieszanie zwierząt do spraw Bożych wydawało mi się lekkim przegięciem. A jednak chyba trochę inaczej widzi te sprawy Biblia.
Duchowość ośmiu błogosławieństw to duchowość drogi. W tym sensie wpisuje się ona w myślenie obecne już w Starym Testamencie.
Gdzie znajdowała się Matka Jezusa? Kto jest św. Weroniką? Czy Szymon z Cyreny pomaga i dzisiaj?
Wydaje się, że naturą człowieka jest ucieczka od tego, co trudne. I nawet nie można tego tłumaczyć wspólnymi cechami ze światem zwierząt. Wszak sam Jezus pocił się krwawym potem w przededniu męki, a na krzyżu nie mówił, iż czuje się bardzo dobrze.
Jest taki dowcip o gospodarzu, który w Wigilię kupił węgiel. Pod domem zatrzymał konia, zeskoczył z wozu i radośnie wykrzyknął do czekającej żony: „Przywiozłem węgiel!”. Na to koń obrócił łeb i parsknął śmiechem, mówiąc: „Taaak. Tyś przywiózł…”.
Niektórzy mówią, że tylko Bóg i matka potrafią kochać, nawet jak nie są kochani. Wiernie, za darmo, z poświęceniem, które nie ma logiki poza logiką miłości.
Nazwać Jezusa premierem nie jest chyba najszczęśliwszym rozwiązaniem. Tak samo gdyby Go okrzyknąć prezydentem.