Miał 12 lat, kiedy powiedział mamie, że marzy mu się, żeby mieszkać na bezludnej wyspie, polować, łowić ryby... Z dziecięcych marzeń nie spełniła się tylko „bezludność”.
Pusta Choinka. W tej akcji nie chodzi o to, by na choince wieszać ozdoby, ale BY je zdejmować. Za każdą z nich kryje się dziecięce marzenie, tak proste, że aż ściska się serce.
Społeczeństwo. – To są nasze słoneczka – uśmiecha się Barbara Zelik. – My zaś dla nich jesteśmy albo rodzicami, albo babciami. Relacje między młodymi wolontariuszami a pacjentami często przybierają wręcz rodzinny charakter. Dzieli ich kilkadziesiąt lat, za to łączy bardzo wiele. Przede wszystkim przyjaźń.
Jedni oddają swego syna, inni parafianina i przyjaciela – wszyscy boją się o przyszłość.
Struktura przypowieści ewangelicznej jest typowo symboliczna: opowiedziana scena nie jest nigdy celem samym w sobie, lecz otwiera się ku „innemu” i ku „gdzie indziej”, które – jak zaczyn – wmieszane są w materię opowieści.
Z malarstwa bywa chleb albo… nie bywa. Nieraz drżeli, czy starczy na czynsz. – Kiedyś tak pogadałem z Matką Bożą: „Maryjo, po co ja to wszystko robię…? Skoro dostałem talent od Pana Boga, to może… wykorzystajcie to?” – mówi Wacław Sobieraj.
Oczekiwanie na narodzenie Jezusa jest tu inne niż we wszystkich innych miejscach świata. Musi być inne – bo żyjące tu kobiety są inne. Ich głowy nigdy nie zaprzątają za bardzo porządki, zakupy, pieczenie ciast ani nawet dzieci. One żyją tylko dla Jezusa i tylko na Niego czekają.
Święty Paweł był człowiekiem, który na własnej skórze przekonał się o potędze Bożego miłosierdzia. Z mordercy, który dyszał żądzą zabijania uczniów Jezusa, przemienił się w misjonarza, który chciał dojść z Ewangelią na krańce świata.
#znowurazem - ten hasztag połączył wszystkich, którzy wypełnili amfiteatr pod Grojcem w Żywcu 10 września podczas rozpoczęcia roku formacyjnego grup dzieci i młodzieży spotykających się w bielsko-żywieckich parafiach.
Z Beskidów do Santiago. Niezły widok. Dwie kobiety ruszające na miesiąc wakacji z 37-litrowym plecakiem, takim trochę większym od szkolnego... No ciekawe, ciekawe – żartowali sobie z nich koledzy.