…jesteśmy w kraju, gdzie najbardziej niebezpieczną istotą jest komar, najdroższym warzywem kalafior kosztujący 10 dolarów, gdzie mieszka oficjalnie 35 Polaków i gdzie wojna skończyła się zaledwie 8 lat temu.
– Codzienność nie jest słodka jak cukierek. Czasem chciałabym mieć na przykład chwilę dla siebie, czasem czuję, że brakuje mi sił. Ale dostałam najlepsze życie. Bez chłopaków byłoby źle – mówi Anna Paruch, która przed laty adoptowała dwóch Wojtków z autyzmem.
Kiedyś przyszedł do ośrodka rybak: – Masz tu, ojcze, ryby dla dzieciaków. Ale czy pozwolisz, żebym wziął do chałupy pięć? Bo to widzisz, postawiłem rano sieci. Cztery dla kolonii, jedną dla swojej rodziny. Wasze wszystkie pełne, moja jedna pusta...
Panie Boże, widzisz, jaki jestem w tej chwili. Przyjmij mnie takiego, choć nie jestem dziełem sztuki, ale zaledwie kiczowatym obrazem. Ty, Panie, wiesz, że nawet na takim kiczu etycznym można coś dobrego wyhodować
Małżeńskie świadectwa. Msza św., podczas której przyjęliśmy sakrament małżeństwa, była nowym otwarciem się na łaskę Bożą – mówią Iga i Dominik Łypczakowie.
Świętych obcowanie. – To małe dziecko na kolanach obok siostry Faustyny to ja – pokazuje 81-letnia Marianna z Łomianek.
– Dostałyśmy karteczki, na których miałyśmy napisać swoją propozycję nazwy stowarzyszenia – opowiada Anna Pietryka. – Pojawiły się „Stokrotki”, „Róże” i inne kwiaty. Ale wybór padł na „Pomocną Dłoń” i to określenie najlepiej oddaje ideę działalności naszego klubu.
Tak wspominają zmarłego kapłana ci, którzy pod jego przewodnictwem wędrowali ścieżkami nowej ewangelizacji na spotkanie z żywym Jezusem. Są wśród nich członkowie wspólnoty, którą założył prawie 20 lat temu.
O tym, kto przynosi pecha Platformie Obywatelskiej, wpływie ujawniania kompromitujących nagrań na sytuację w Polsce oraz o jesiennym referendum z Joachimem Brudzińskim rozmawia Bogumił Łoziński.
Męczennicy z Peru. – Do dziś słyszę głos spikera radiowego, mówiącego, że w Peru zginęli polscy misjonarze. Pamiętam, że nikt się nie odezwał, tylko w naszych oczach pojawiły się łzy. Pomodliliśmy się i każdy poszedł w ciszy do siebie, nie było żadnych komentarzy – wspomina o. Zdzisław Tamioła, gwardian zielonogórskiego klasztoru.