Przed drzwiami świątyni zjawiają się, gdy jest jeszcze zamknięta. Przez cały dzień, ilekroć przechodzą obok Pierwszego Pracodawcy, przyklękają. Jego też proszą o pomoc, radę i... wejściówkę do nieba.
W ponad 600-letniej historii parafii w Szynwałdzie nie było dotąd takiej uroczystości, która połączyłaby dwa kontynenty.
Oferta na rynku jest bogata, ale siostry pasterki mają za sobą tradycję i renomę. Opłatki wigilijne wypiekają od niemal stu lat, w domu, który pamięta jeszcze założycielkę zgromadzenia − bł. Marię Karłowską, i zgodnie z jej modlitewną recepturą.
W Świętej Lipce nasze telefony komórkowe informują, że jesteśmy poza zasięgiem. Za to znajdujemy się w zasięgu intensywnej łaski Bożej.
Ta rocznica na razie jest cicha, choć wydarzenia, których dotyczy, zasługują na rozgłos i powszechną pamięć. W tych dniach mija 30 lat od walki o krzyże w szkole w Miętnem w województwie mazowieckim. Uczniowie z tej małej miejscowości wykazali się wówczas wielką odwagą i bezkompromisowością. A przecież naprzeciw nich stał aparat propagandy i resorty siłowe totalitarnego państwa.
35. rocznica papieskiej wizyty. Pan Franciszek widział łzy w oczach papieża, pani Wanda obserwowała klęczącego milicjanta, pan Kazimierz przechowuje dwa „rysie” z ołtarza polowego. Wszyscy pamiętają też, jak strasznie niebo zaczęło płakać po spotkaniu z Białym Pielgrzymem.
Rok 1946. Pierwsza Wigilia Narodzenia Pańskiego na Ziemiach Odzyskanych. W małej miejscowości w Górach Sowich przy wspólnym stole zasiadają Polacy, Niemcy, Żydzi, Ukraińcy. Komuniści i narodowcy. Katolicy, prawosławni i ewangelicy.
– Usłyszałam w telewizji: „Sześćdziesięcioletnia staruszka została potrącona przez samochód”. Nie wierzyłam własny uszom. Sześćdziesięcioletnia staruszka! My mamy ponad siedemdziesiąt lat i wcale nie czujemy się staruszkami! Starzy to byliśmy, jak mieliśmy czterdziestkę! – śmieje się 76-letnia Władysława Malarz.
Suma odpustowa i Nieszpory, ale także piknik na polanie, zwiedzanie, spacery, dobra kuchnia i towarzyskie spotkania – Rudy w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny od rana do wieczora tętniły życiem.
– Niektórzy myślą, jak tak można z Warszawy przeprowadzić się do miejsca, gdzie jest jedynie przyroda, szkoła, kilku sąsiadów i kościół… Oni się dziwią, a ja się im dziwię – mówi Magda.