Niedawno minęła, prawie zupełnie niezauważona, 99. rocznica wybuchu I wojny światowej.
Cmentarz Centralny. Miał być idealnym ogrodem, w którym żywi i umarli obcują ze sobą. Gdzie strefy życia i śmierci przeplatają się, w pełnej harmonii i naturalnej symbiozie.
W 1867 roku dwaj niemieccy przemysłowcy Salomon Huldschinsky i Albert Hahn na parceli nieopodal węzła kolejowego w Gliwicach założyli pierwszy na Górnym Śląsku zakład produkcji rur stalowych. Zmieniając właścicieli, przetrwał do 2000 roku, teraz straszy tutaj pusty niezagospodarowany plac.
Pomimo wszechobecnej biedy i wiecznego niedostatku podstawowych produktów, państwo podsycało nadzieje na poprawę życia robotników poprzez wyrównanie społecznych nierówności i możliwości awansu w nowym ustroju.
Ogromne rzesze Polaków zostały zmuszone po wojnie do opuszczenia ojcowizny na Kresach i osiedlenia się na terenach należących przed wojną do państwa niemieckiego.
Te dwie połączone ze sobą ulice okalające gliwicką starówkę układają się w lekko nieregularny okrąg.
Choć nazwa tego miejsca wydaje się banalna, jego historia jest pełna paradoksów. Na przestrzeni lat zyskiwało i traciło prawa miejskie, a mimo dostojnego patrona mieszkańcy nie chcieli używać zniemczonego odwołania do świętego.
Miasto gwarków, srebra i ołowiu – co łączy je z górzystymi zboczami i… chłopem Rybką?
Pośrodku lasów raciborskich leży wieś, której początki sięgają XIII wieku. Tutaj, w miejscu niegdyś odludnym i otoczonym puszczą, nad brzegiem rzeki zdecydowali się osiąść cystersi z małopolskiego Jędrzejowa.
Na apel Węgierskiego Czerwonego Krzyża, proszącego o dostarczenie krwi dla ofiar budapeszteńskich wydarzeń w 1956 roku, w Gliwicach żywo zareagowali studenci i pracownicy politechniki. Na wysokości zadania stanęły też inne środowiska w mieście.