Najpowszechniejszą bodaj reakcją na to, co Rosja zrobiła z Krymem, jest zdziwienie.
Jedną rzeczą jest wierzyć w to, że tak jak zmartwychwstał Jezus, tak i my kiedyś zmartwychwstaniemy i będziemy żyć wiecznie.
W powszechnym przekonaniu kraje takie jak Dania czy Szwecja uchodzą za krainę szczęśliwości.
Co tydzień, mając napisać te parę zdań wstępu, stoję przed poważnym dylematem – czy szklanka jest do połowy pełna, czy do połowy pusta.
O książce Johna L. Allena „Globalna wojna z chrześcijanami” pisaliśmy już, gdy była dostępna w języku angielskim.
Jedno wiadomo na pewno: ten olbrzym istnieje. A skąd wiadomo? Przynajmniej raz w roku około 6 stycznia budzi się w spektakularny sposób i pokazuje w całej okazałości. A ta cała okazałość z każdym rokiem jest większa.
Zdaję sobie sprawę, że okładkowe hasło „Ratuj duszę swoją” idzie w poprzek współczesnym tendencjom. Kto by tam ratował duszę.
Trzeci raz z rzędu będę pisał o imigrantach.
Fali imigrantów docierających do Europy już nic nie zatrzyma.
Czy istnieje jakaś nić łącząca amerykańskie wybory z Jubileuszowym Aktem Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana?