Tutaj świeccy czują, że są potrzebni. Teraz jeszcze mocniej będą modlić się o powołania kapłańskie i zakonne z ich parafii.
W życiu nie da się wszystkiego kupić. I są rzeczy ważniejsze niż pieniądze: przekazywanie tradycji, silna rodzina, domowy obiad, który zaskoczy wykwintnym deserem...
– Jednostka zdziała niewiele, a z grupą można robić naprawdę niesamowite rzeczy – przekonuje ks. Jacek Jakubiec, prezes puławskiego Stowarzyszenia „Rodzina”.
Kilkanaście tysięcy ludzi przeszło w wielobarwnym Orszaku Trzech Króli we Wrocławiu. Radosny pochód wyszedł z Ostrowa Tumskiego. Finałem był pokłon Króli i wszystkich uczestników przed Dzieciątkiem Jezus przy wrocławskim ratuszu.
Przyszło tyle ludzi, że dostawiono wszystkie możliwe krzesła, a kiedy zabrakło miejsc, część osób musiała stać. Trudno się dziwić. Jeden z wikariuszy zagrał Heroda, a drugi - dziadka.
– Gdy figura Maryi nas mijała, wypłakałam chyba całe życie. Nie mogłam przestać. Halinka – moja współtowarzyszka – położyła mi rękę na ramieniu, jakby chciała powiedzieć: „Jestem przy tobie”. I podawała mi chusteczki – wspomina Anna Gorczyńska.
Tu nikt nie mówi: „Weź się w garść, no przecież tyle czasu już minęło”. Każdy rozumie i łzy, i złość. Bo sam przez to przeszedł.
Mówią, że mają tu swoją małą ojczyznę i nie zamierzają szukać innej. Mieszkańcy Markuszowa należą do ludzi najbardziej zadowolonych ze swojego miejsca zamieszkania.
Parafialna Grupa Rozrywkowa może wydawać się dość swobodną nazwą w odniesieniu do scholi. Ale z drugiej strony – czy chrześcijanin nie powinien być normalnym człowiekiem, który znajduje czas na i modlitwę, i na rozrywkę?
Długie lata grali przy sanktuarium Matki Bożej Staroskrzyńskiej w Skrzyńsku koło Przysuchy.