Często występuję w mediach i mam prostą zasadę: nigdy nie mówić źle o Kościele i księżach.
Wszystko wymyślone zostało w oparciu o systemowe przykazanie miłości wzajemnej. I tym się zajmuję. Jedynie wypełniam przykazanie.
Powiedzmy więc jasno: miłość do ubogich polega na tym, żeby było ich jak najmniej.
Jedno z najczęściej zadawanych mi pytań przez dziennikarzy dotyczy tego, z czego ludzie się spowiadają.
Całkiem niedawno błogosławiłem ślub. Narzeczeni składali właśnie podpisy, gdy jeden ze świadków zerknął i rzucił do mnie: „Jaki zegarek! No, jakiś sportowy, lepszy...”
Już sama próba znalezienia wspólnych poglądów na jeden z aspektów życia politycznego okazała się kontrowersyjna. Wtedy jeszcze bardziej utwierdziłem się w przekonaniu, że Kościół łączy, a polityka dzieli.
Poznacie po owocach – powiedział Jezus. I dla mnie jest to jasne, że nikt z nas, chrześcijan, nie może poprzestawać na dobrych chęciach albo stwierdzeniu, że się nie da, a tym bardziej że tak musi być.
Zranienia potrzebują uzdrowienia. Czy jednak dla wielu ta nowa moda nie stała się kolejną okazją do pielęgnowania zranień?
Do tej pory wydawało mi się, że jednak odejście kogoś bliskiego, ważnego, łamie ludzi. Otwiera na wieczność, nieskończoność. Teraz wiem, że tak nie jest.
Wrażliwość – czy jest kluczem do poznania? Bo jeśli mówimy o wrażliwym człowieku, myślimy o kimś, kto odbiera więcej niż inni informacji z otaczającego świata.