Dotarcie na Jasną Górę to nie koniec pielgrzymki. To początek dawania świadectw.
Choć to środek wakacji, każdy dzień spędzony na niej przynosi wiele ciekawych lekcji. Trudno o lepszą szkołę życia duchowego i po prostu ludzkiego, niż piesza pielgrzymka do Częstochowy.
Po nocnych opadach deszczu, pielgrzymka wyszła z Ujazdu w mżawce. Pątnicy uzbroili się w "zbroje antydeszczowe" tzn. płaszcze i kurtki. Kolumna nabrała więc specyficznego kolorytu...Tekst i zdjęcia - Jędrzej Rams /GN
Pielgrzymkowa "dwójeczka" pojechała w lutym do Matki. Po co?
Po raz drugi pątnicy wyruszyli z Modlina Twierdzy do Matki Bożej Pocieszenia w Czerwińsku. Cały dystans pokonywali nocą i w deszczu.
Na całej trasie z Radomia do Częstochowy rycerze będą zbierać informacje o możliwości noclegu i Mszach św. sprawowanych w kościołach, by ułatwić indywidualne pielgrzymowanie.
W drodze jest kilkanaście pielgrzymek pieszych do sanktuarium Matki Bożej w Wąwolnicy. Idą z różnych parafii z różnych stron archidiecezji. Każdy niesie jakąś intencję. Wielu liczy na cud. Te zaś wcale nie należą do rzadkości w tym miejscu.
Strumień nyski już w drodze na Jasną Górę.
Tak o Pieszej Pielgrzymce Diecezji Świdnickiej na Jasną Górę mówi ks. Romuald Brudnowski, który prowadził ją przez ponad 15 lat. Wspomina początki i chwile, które na zawsze utkwiły mu w pamięci.
Pomiędzy nieco zmęczonymi pielgrzymami krąży ks. Paweł Zieliński. – Siedem ósmych! Schodzicie z trasy – upomina. Z kimś „zbija piątkę”. – Żyjemy? – pyta. Witajcie na postoju w Miotku.