Mieszkańcy niewielkiej wioski sami zakasali rękawy i zaczęli działać. Skorzystały na tym... ich dzieci.
W Nepalu nie ma polskiej ambasady. Za to w leżącej niespełna 30 km od stolicy kraju wiosce łopocze już polska flaga. Wkrótce też powstanie tam miejsce, które będzie taką „małą Polską”.
Społeczeństwo. Są w dużych miastach i małych wioskach; często młodzi i wykształceni, ale nieprzygotowani na taką stratę i zagubieni w formalnościach. Problemom rodziców dzieci utraconych poświęcono tegoroczne dni pastoralne w Płocku.
Zabawa na koniec karnawału odbyła się w miejscowej świetlicy Ochotniczej Straży Pożarnej. Przy tradycyjnych oberkach, granych przez uczniów skrzypka Jana Gacy, bawili się nie tylko mieszkańcy wioski, ale też goście z Radomia i wielu miejsc całego kraju. Zdjęcia: ks. Zbigniew Niemirski /Foto Gość
Jest wioska niewielka i parafia raczej mała, zwie się Malnia. Niedaleko Opola, jeszcze bliżej Krapkowic, nad Odrą. Przed tygodniem, 17 maja, tuż przed godziną 15, w Malni zamknął się dziwny, przerażający krąg.
Kościelny budynek w centrum wioski należy do świata, który odchodzi. Zamykane świątynie dzielą los małych sklepików czy domów kultury, które są zastępowane hipermarketami. W wielu miejscach wyczerpała się już socjalizująca rola Kościoła.
Niż demograficzny dotyka przede wszystkim małe miejscowości i wioski. W Rybitwach w tym roku do Pierwszej Komunii przystąpiło tylko 11 dzieci, ale ich radość z przyjęcia Jezusa była ogromna.
Gonzalo Ruiz de Toledo, właściciel wioski Orgaz, był znany ze swojej działalności dobroczynnej.
Jedna ze znanych izraelskich organizacji pokojowych, Rabini na rzecz Praw Człowieka, postanowiła zorganizować tradycyjne obchody narodowo-religijnego święta w Izraelu - Tu Bi-Szwat - w małej wiosce na Zachodnim Brzegu, w sąsiedztwie izraelskiego osiedla.
Mieszkańcy wioski i bp Jan Piotrowski dziękowali za dar wybudowanej świątyni.