Fusbal to jest tyn szport, skuli kierego Ślonzok czasym blank gupnie.
Najmłodszy był Pele. Najstarszy Roger Milla. Najszybszy Hakan Sukur. A Ernest Wilimowski miał wyjątkowego pecha.
Tylko on w polskiej lidze potrafił zdobyć dziesięć goli w jednym meczu. Tylko on na mistrzostwach świata pokonał bramkarza Brazylii aż cztery razy. Nie było drugiego takiego piłkarza jak Ernest Wilimowski.
Zawiłe losy sportowców-Ślązaków w międzywojniu, podczas II wojny światowej i we współczesnym świecie ukazuje książka Thomasa Urbana pt. "Biały i czarny orzeł. Piłkarze w trybach polityki". Na kartach pojawiają się np. Ernest Wilimowski i Lukas Podolski.
Osiemdziesiąt lat temu - 5 czerwca 1938 roku - polscy piłkarze zadebiutowali w mistrzostwach świata. We Francji rozegrali tylko jeden mecz, ale za to niezwykły. W 1/8 finału - wtedy nie było fazy grupowej - przegrali z Brazylią po dogrywce 5:6, a cztery gole strzelił Ernest Wilimowski.
70 lat temu, 27 sierpnia 1939 r., na stadionie Legii w Warszawie, piłkarska reprezentacja Polski rozegrała ostatni przed II wojną światową mecz międzypaństwowy, z Węgrami, zwyciężając 4:2 (1:2).
Piłkarze Polski pokonali w Chorzowie Brazylię 3:2 (2:1) w meczu upamiętniającym 75. rocznicę debiutu biało-czerwonych w mistrzostwach świata. W obu zespołach grali polscy oldboje w strojach z 1938 roku.
Piłkarz Jagiellonii Białystok Tomasz Frankowski w niedzielnym meczu z Piastem Gliwice (2:0) zdobył 131. i 132. bramkę w polskiej ekstraklasie. W klasyfikacji najlepszych strzelców w historii wyprzedził Fryderyka Scherfkego i awansował na dziewiątą pozycję.