Gdyby dzisiaj, w ramach prezentu z okazji Dnia Kobiet, zamiast nieśmiertelnego goździka dostały panie propozycję wspólnego spaceru po lesie, polecam ten w okolicy Obazine we Francji.
Franciszek Lotaryński, bo tak brzmiało imię dzisiejszego świętego przed objęciem Stolicy Piotrowej, był synem księcia Lotaryngii, a po matce dodatkowo wnukiem króla Italii.
Zostawił po sobie pamięć doskonałego, mądrego prawodawcy. Jego dekrety państwu węgierskiemu zapewniły ład i dobrobyt.
Historia dzisiejszego patrona, św. Stefana Węgierskiego, ginie w pomroce dziejów. Ale jest jeden przedmiot, jeden artefakt, który tę odległą przeszłość łączy z teraźniejszością – to Korona św. Stefana.
Dzisiejsza historia jest niezwykle krótka. Jej bohater urodził się w Konstantynopolu około roku 713.
Dzisiejszy patron, umarł 1300 lat temu w dalekim Konstantynopolu – czy jest wobec tego sens mówić o nim dzisiaj?
Łatwiej jest dzielić niż jednoczyć. Prościej widzieć w sobie alfę i omegę w każdej kwestii, niż uznać swoją niewiedzę i posłuchać dobrej rady. Przyjemniej jest nic nie robić, niż zakasać rękawy i w pocie czoła zabrać się do pracy. Często niewdzięcznej. Jednak bez codziennego odrzucania pokusy drogi na skróty trudno osiągnąć jakikolwiek cel. Dzisiejszy patron na ten przykład chciał być dobrym władcą.
20 sierpnia odbyły się na Węgrzech uroczystości z okazji patrona tego kraju, św. Stefana. Homilię podczas Mszy św. przed katedrą w Budapeszcie pod wygłosił przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki. Warto więc poznać patrona naszych bratanków.