Żydowski midrasz opowiada, co czuł Noe po wyjściu z arki po potopie. Widząc setki tysięcy trupów i ogrom zniszczenia, myślą pobiegł do Boga.
Księdza Tarcisio poznałem kilkanaście lat temu. Niepozorny, skromny, starszy człowiek, nie odmawiał posługi, nie wyróżniał się niczym, chyba że pełnym życzliwości uśmiechem.
Słychać zewsząd narzekania na zbyt długie homilie w kościele. Jakiś synod diecezjalny przyjął za ideał kazanko 7-minutowe.
Jak nisko może upaść człowiek? Tak nisko, że sam już się nie podniesie.
Bóg objawił się w historii Izraela, pozostawiając ludziom największe przykazanie: „Będziesz kochał”.
Co takiego musi się wydarzyć, aby człowiek doświadczył radości, dając się poprowadzić Bogu do światła Jego chwały?
O przejawach narastającego kryzysu w sercach chrześcijan mówiło wielu świętych ostatniego stulecia. Ojciec Pio przestrzegał przed „cichą apostazją” narastającą w duszy „człowieka sytego”, pomimo pozorów jego religijności i respektu wobec zewnętrznego autorytetu Kościoła.
Co ma na myśli św. Paweł, gdy mówi o opieczętowaniu chrześcijanina Duchem Świętym?
Struktura człowieka, według św. Pawła, to ciało i duch, a nie organizm i pesel, baza i nadbudowa czy też płeć biologiczna i płeć kulturowa.
„Być może nigdy nie mieliście okazji zrobić czegoś tylko i wyłącznie z miłości do Boga” – motywowałem pary zamieszkujące razem przed ślubem.