Słowo śpiewane dociera do głębi duszy człowieka.
Nie tylko dla przewodnika, pielgrzymka jest jak narkotyk - zaczynasz brać i już nie możesz przestać.
To było wielkie przeżycie. Wędrowali po śladach św. Józefa Kalasancjusza i modlili się w miejscach, gdzie się urodził, dorastał i pracował założyciel pijarów.
– Pracowaliśmy w polu, grzebaliśmy w ziemi, mieliśmy brudne dłonie i nagle trafił mi się mały biały kwiat – mówi Matas.
Spotkali się, bo wszyscy tak chcieli. A było to jedno z wielu spotkań, dzięki którym umacniają swoją wiarę.
Jesteśmy świadkami, że coś się dzieje, że Kościół żyje.
Śpiew jest dla nich nie tylko sposobem na życie, ale też i doskonałą formą modlitwy, czyli rozmowy z Bogiem.
Wśród słuchaczy są młodzi i starsi. Wszyscy jednak w skupieniu słuchają zmęczonego głosu zakonnika, mówi bowiem o sprawach fundamentalnych.
Częstochowę wybrał człowiek, a Gietrzwałd wybrała Maryja Matka. Dlatego co roku pielgrzymujemy na miejsce Jej objawień – mówią pielgrzymi.
Minął rok, a w nim wiele znaków danych nam przez Opatrzność. Nade wszystko nie tych medialnych, a codziennych. W nich jest miłość Boża.