Ostatecznie papież wygrał
– Natłuczono mi do głowy, jak się przed ojcem świętym zachować i żeby mu – broń, Boże! – do ręki tej pałeczki nie dawać. Ściskam mocno, a papież chce mi ją zabrać. Ja twardo trzymam, a on ciągnie w swoją stronę – śmieje się maratończyk.