Co się stało z dziedzictwem Solidarności? Zwyciężyli ci, którzy nauczyli się wstydzić polskości, gardzić patriotyzmem?
Boże Narodzenie, święto najpogodniejsze w liturgicznym kalendarzu naszej wiary, skupia nas w rodzinnym kręgu. Skupia, ale nie zamyka.
W Irlandii w meczu „oświecone elity” i politycy przeciwko społeczeństwu wynik brzmi 0:2.
Zgoda na geopolityczną podległość połączyła się z przekonaniem, że na Zachodzie objawił się jedynie słuszny model do naśladowania.
Patrzę z nadzieją na Europę, że może jeszcze nie zginęła, że się odrodzi, obroni, że wróci do swych źródeł, które wskazywali Jan Paweł II i Benedykt XVI.
Czy koczownicy znajdą dom? Odkryją piękno? I wstyd?
Wedle obowiązującej dziś europoprawności ofiarami zawsze byli „inni”. Polacy mają zarezerwowane miejsce wyłącznie w jednej kategorii: oprawców czy też sprawców, co najwyżej – żałośnie biernych świadków.
Imperium Rosyjskie zawsze niosło „pomoc” prześladowanym mniejszościom.
Rosja ma coraz słabsze karty w globalnej grze – i właśnie to czyni ją coraz bardziej niebezpieczną, nieprzewidywalną.
Znowu? Mamy już dość tej niepodległości, tego patriotyzmu, tej historii, świeczek na grobach dawnych ofiar, grzebania się w przeszłości – coraz mocniej słyszymy te głosy. Skąd się one biorą?