Stefan Wyszyński w duchowym oddaniu się Maryi odnalazł wolność. I taką drogę ku wolności osobistej i narodowej zaproponował Polakom.
Antek wyciągnął z plecaka książkę ze zdjęciem siostry Faustyny na okładce. Przeglądał ją dłuższą chwilę, po czym zaczął czytać na głos.
„Nie ma takiej krzywdy, której nie można by przebaczyć!” – mówił prymas Stefan Wyszyński. I wybaczał wiele. Nie tylko osobom spoza Kościoła.
Niebawem błogosławiony kard. Wyszyński mógłby być patronem osób, które czują, że znalazły się w sytuacji bez wyjścia.
W okresach dramatycznych, także w czasach zarazy, kościoły były miejscami, gdzie ludzie trwali na modlitwie, szukali nadziei, wypraszali u Boga oddalenie klęsk.
Kard. Wyszyński powoływał kobiety do różnych komisji Episkopatu Polski. I co ciekawe, za prymasostwa Wyszyńskiego było ich tam więcej, niż jest dzisiaj.
Chodzi o to, by nieprawdziwej historii nie pisali – choć każdy z nich inną – Jojo i Putin.
Kiedy Jan Paweł II na placu Zwycięstwa w Warszawie odprawiał Mszę św., prymas Wyszyński wzruszony myślał o tym, że na jego oczach spełnia się proroctwo kard. Augusta Hlonda.
Nasz świat, nawet z powszechnym odmawianiem Koronki do Bożego Miłosierdzia, nie stanie się lepszy, jeśli nie będzie w nim realnie okazywanego miłosierdzia.