Słyszymy w psalmie: „...bo mnie wybawiłeś”. Od czego? Tekst, zwłaszcza gdy go czytamy w całości, nie zostawia wątpliwości.
Radość, uwielbienie, śpiew, okrzyki, klaskanie w dłonie. A wszystko na cześć Boga, który wstępuje. Dokąd wstępuje? Popatrzmy na historię.
Co było najpierw? Czy najpierw była wiara i to z niej wyrosły święta? Czy najpierw było świętowanie i ono stało się podłożem wiary?
Tchnienie Boga, Duch trzepocący jak gołębica nad pierwotnym chaosem, z którego wyprowadza ład i porządek – pełnię istnienia.
Co skłoniło króla Dawida do wyśpiewania tego psalmu? Nadzieja rodząca radość. Radość z tego, co już posiadł – dziedzictwo i przeznaczenie.
Kiedyś ta fala rozleje się szerzej i szerzej...
Imię Wszechmocnego znaczy „Ja Jestem” – to znaczy nie jesteście nigdy sami, Ja Jestem z wami.
Oczekiwanie wyrasta z nadziei i nią się karmi. Ale nadzieja zawsze jest trudna.
Radość, ufność, spojrzenie dalej niż granica śmierci – to wszystko w dzisiejszym psalmie.
Adwent to czas nadziei. Bo oczekiwanie wyrasta z nadziei i nią się karmi. Nadzieja zawsze jest trudna.