„Tato, co robisz?” – spytał Nikodem. „Spisuję Spisz”. Między postrzępionymi szczytami Tatr, stokami Pienin i zielonych Gorców znalazłem piękno w czystej postaci.
W wigilię jego święta - zarazem Święta Niepodległości - do pocysterskiego kościoła dotarli już po raz drugi piesi pielgrzymi z Góry, a po uroczystej Mszy św. rozpoczął się Marcinowy Wieczór.
Wierni z parafii św. Andrzeja Apostoła w Łęczycy wędrowali pieszo do Leśmierza. W ten sposób uczcili św. Józefa, którego figura znajduje się w leśmierskim kościele.
Naukowcy z Buenos Aires nie potrafili wytłumaczyć, dlaczego z Hostii trysnęła krew. A ja, walcząc z sennością, klęczę na adoracji, rozmyślając o dwóch bramkach Milito strzelonych w finale Ligi Mistrzów.
Historia pachnąca miłością. Ale dopiero na końcu.
To nie jest zbiór ładnie brzmiących cytatów w stylu: „Miłość jest jak narkotyk – Paulo Coelho”. To słowa, które naprawdę podnoszą, przemieniają, dodają skrzydeł. Zresztą poczytajcie sami...
"Ujrzawszy raz ostrzyżoną owcę, święty powiedział: "Ta oto wypełniła rozkaz Ewangelii: miała dwie suknie i oddała jedną temu, kto jej nie miał. Tak też i wy winniście czynić" – czytamy o świętym Marcinie w "Złotej legendzie" Jakuba de Voragine.
Czy cesarzowa odkopała w spalonym słońcem Mieście Pokoju największą relikwię chrześcijaństwa? Drewno, na którym „ze śmierci życie tryska”?
„Ciebie, święty, dały Kęty” – słyszę w ukrytym u stóp Beskidów miasteczku o kanonizowanym 250 lat temu profesorze, który oddawał biedakom swe buty.