Żyjąc w zakonie zamkniętym, można sporo zdziałać w świecie zewnętrznym.
Odznaczenia papieskie dla Róży Schlisch i Danuty Weps wręczył bp Sławomir Oder.
Pieszo do Miedniewic. Marianna, Teresa, Małgorzata i Karol już nieraz byli w domu Świętej Rodziny. Siedząc przy stole, obserwowali gesty Pani domu, Jej ciepłe słowa, spojrzenia, a nawet kapcie, w których siedziała przy stole.
– Całe moje życie zakonne to praca z dziećmi i młodzieżą, dająca wiele szczęścia i zadowolenia oraz poczucie, że jest się tam, gdzie Pan Bóg chce. Gdybym miała jeszcze raz wybierać, wybrałabym tę samą drogę i to samo zgromadzenie – mówi s. Małgorzata Perechowska, przełożona łowickiej wspólnoty.
– Przez długi czas pracowałem w telekomunikacji, później w hurtowni. Brakowało mi czasu na wszystko. W pewnym momencie stwierdziłem, że nie mogę tak pędzić, ale powinienem zająć się malarstwem, darem, który otrzymałem od Boga – mówi malarz.
Z miejsca, które miało być miastem bez Boga, od ćwierćwieku płynie nieprzerwana modlitwa o pokój i pojednanie.
Już po raz 21. wierni uczestniczyli w wodno-pieszej pielgrzymce z Nadola do Żarnowca w dzień odpustu ku czci św. Anny. Uroczystej Mszy św. w żarnowieckiej parafii pw. Zwiastowania Pana przewodniczył ks. kan. Krzysztof Szerszeń, rektor GSD.
– Bramą do niej jest modlitwa. Modlitwa nie w konwencji metody, ale usposobienia serca, duszy człowieka, który wyrusza w drogę na spotkanie z Kimś, kto go kocha – wyjaśnia s. Teresa.
- To właśnie z wiarą w sercu, że to Syn Boży, a zarazem Człowiek Jezus z Nazaretu, wziął na siebie moje grzechy i całego świata, a następnie przyjął śmierć na krzyżu, aby zadośćuczynić za każde zło w tym świecie - podchodzić będziemy do krzyża i całować go w zastępstwie samego Zbawiciela i Odkupiciela - mówił bp Roman Pindel w bielskiej katedrze.
Dwa lata temu usłyszałam ojca, który dziękował Bogu za to, że jego dzieci były narkomanami. Pomyślałam: wariat. Teraz sama czuję wdzięczność, że syn spotkał na swojej drodze narkotyki. Wcześniej w naszym życiu brakowało silnej wiary, ufności, pokoju i zgody – mówi pani Grażyna, matka dwudziestosześcioletniego Adama.