O projektach pomocowych w Kenii i skutkach zmian klimatycznych mówi Helena Krajewska z Polskiej Akcji Humanitarnej
Dziś, w Światowy Dzień Chorego, wspominam niedawne spotkanie z niezwykłą osobą. Doktor Anne Merriman od prawie 30 lat prowadzi założoną przez siebie organizację Hospice Africa. Niektórzy nazywają ją "afrykańską Matką Teresą"
Ma ponad 300 instrumentów. Marzy o koncercie drumlowym. Wierzy, że wszystko układa Pan Bóg.
Przed Bożym Narodzeniem do sióstr przyszła kobieta. Przyniosła uszkodzoną figurkę Dzieciątka Jezus: „Nie mogę jej wyrzucić. Zróbcie z nią coś”.
Egzotyczne i potężne. W stajence są symbolem powściągliwości, pokory i wytrwałości.
Nagle wszystko zaczęło się kołysać. Monitory w hali lotów jak wahadła chybotały nad jego głową. „To trzęsienie ziemi” – powiedział ktoś obok. Nie było ucieczki.
Uciekła z kuzynkami. Kilkaset kilometrów przez rzekę i busz. Potem samolot i jeszcze pięć dni w zamkniętym tirze. Dokąd? Nie wiadomo. Byle daleko od wojny.
Nocą rozległo się pohukiwanie sowy. Chłopiec ze strachem przybiegł do mamy. „Nie bój się” – uspokajała go. „Przecież masz na imię Essoyodou!”
Umie ogryzać korę z drzew i gotować zupę z pokrzyw. Wie też, jak zrywać czosnek niedźwiedzi, żeby się nie otruć.
Po dwóch miesiącach rejsu lodołamaczem i krótkim locie śmigłowcem stanęli na biegunie.