Sędzia prowadzący proces w sprawie masakry robotników Wybrzeża z grudnia 1970 r. znów nie stawił się w sądzie. Jego rodzina przekazała, że "lekarz zdecyduje, kiedy będzie mógł się stawić". Z tego powodu proces w poniedziałek spadł z wokandy Sądu Okręgowego w Warszawie.
Wspólnota tych, których drogi się pokrzyżowały.
– Wstydu nie macie? Żerować na tragedii? I to młodzi ludzie! – beształa uczniów z Targówka pani w brązowym płaszczu. A oni mieli pokaleczone palce, bo flagi, z którymi przyszli przed Prezydencki Pałac, uszyli sami, w szkole.
– To droga czasem trudna, ale też pełna radości, bólu, zaskoczenia, zadumy – tak jak nasze życie – mówi pani Ela.
Po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej chorobą sędziego Sąd Okręgowy w Warszawie wznowił w czwartek proces w sprawie masakry robotników Wybrzeża z grudnia 1970 r., w którym odpowiada m.in. gen. Wojciech Jaruzelski. Zeznawało dwóch świadków. Trwający od 2001 r. proces powoli zbliża się do końca.
Elblążanka nie myśli o powrocie do Polski. Na Ukrainie przede wszystkim się modli.
Żołnierze Armii Sowieckiej traktowali tereny Polski, z których wypierali hitlerowskie wojska, jak kraj podbity. Mordowali, gwałcili i kradli. Opisy tych zbrodni są wstrząsające.
Kiedy modli się słowami „Apelu Jasnogórskiego”, najgłośniej śpiewa fragment „Maryjo, jesteśmy młodzi”.
To był czas uwielbienia. Dokonywało się ono w uzdrowieniu, jakiego mogli doświadczyć uczestnicy rekolekcji.