Od 14 lat zbierają się na intensywnej modlitwie i spotkaniach formacyjnych miłośnicy Różańca. W tym roku polecali wstawiennictwu Maryi prześladowanych za wiarę w Chrystusa na całym świecie.
Mieszkańcy niewielkiej wioski sami zakasali rękawy i zaczęli działać. Skorzystały na tym... ich dzieci.
Rzadko się zdarza, aby jedna osoba była jednocześnie dobrym naukowcem i cenionym twórcą. A jednak na Warmii był kiedyś ktoś taki...
Jedną z najbardziej zubożałych grup są emeryci i renciści. W trudnej sytuacji są także bezrobotni.
– Wiesiek zapytał mnie któregoś dnia, czy chciałbym do nich przystąpić. Podświadomie czekałem na coś takiego. Myślę, że był on ostatnim posłańcem, który mnie uratował – wspomina pan Sławomir.
– Mówiąc o tym, co czujemy teraz, można przywołać dylemat rodzica. Z jednej strony jest smutno, kiedy dzieci opuszczają dom; z drugiej – powinna być radość, że dorosły i się usamodzielniają – mówi ks. Piotr Hartkiewicz.
Zamiast dyni mają złożone ręce, a w miejsce rogów – aureolę. W Stawigudzie po raz drugi przejdą przez miejscowość dzieci przebrane za świętych.
Niektórym montaż zajął pięć dni, innym – kilka godzin. Efekty mogliśmy zobaczyć na zdjęciach przysłanych do naszej redakcji.
– Młodzi mają dzisiaj wielki problem z podejmowaniem poważnych decyzji. Media przedstawiają Kościół często w złym świetle i na księży patrzy się dziś często krytycznie – mówi Sławomir Sokołowski.