Historia zna przypadki osób przeżywających w swym ciele wydarzenia Wielkiego Piątku, w tym stygmat przebitego serca: ukryty, intymny, niewidoczny, któremu towarzyszą ogromny ból i palący ogień.
„Obcy jestem w obcej ziemi” – mógł zawołać za Mojżeszem ewangelizujący Niemcy Bonifacy.
Często o nim myślę. O tym, jak snuł się zagubiony wśród uliczek Lisieux, taksowany przez ironiczne spojrzenia. Tereska nazywała ojca „Władcą Senioratów Cierpienia i Upokorzenia”.
Gdy Justyna Segiec śpiewała o tym, że Bóg wyrywał ją z ciemności, doskonale wiedziała, o czym mówi. Odeszła dziś w nocy.
Rozsypał rozpalone do czerwoności węgle i kazał stąpać po nich mnichom. Jego płomienne kazania przyciągały do krakowskich bernardynów tłumy. Sądzony był przez kapitułę krakowską za… nadużywanie imienia Jezus.
Matką Królowej Pokoju jest ta, którą "dobrzy ludzie" z szyderstwem wygnali ze świątyni.
Stał się nie tylko mostem łączącym Wschód z Zachodem, ale i libańskich chrześcijan z muzułmanami, którzy licznie nawiedzają jego grób.
„Pytam ten szkielet ludzki pokryty skórą, jak się czuje, a on z uśmiechem odpowiada, że dobrze. Ani słówka narzekania na swoją dolę!”
Mdławy zapach kadzidła, aromat olejku różanego, kardamonu i smród starej zalewy po oliwkach. Sparzone w upale i przemieszane. Jak wszystko na tej pękniętej ziemi, w którą znów wsiąkają litry krwi.
Nie talizman, nie amulet. Medalik. I to cudowny. Gdzie jest granica między tymi światami?