To nie nadmierna prędkość była powodem wypadku sprzed prawie dwóch lat, w którym zginął Olaf Dziedzic i w którego następstwie Alicja Mazurek do śmierci w dniu 29 grudnia pozostawała w śpiączce.
Kiedy 1 marca 1891 roku we wsi Baranówka pod Lubartowem urodził się pewien chłopiec, nikt nie przypuszczał, że czeka go męczeńska śmierć i chwała ołtarzy. 75 lat temu zamordowano karmelitę o. Józefa Mazurka. To jedyny święty pochodzący z lubartowskiej parafii.
Rok temu śpiewała dla Lublina. Dziś wszyscy możemy wesprzeć ją w walce o powrót do zdrowia.
Za kilka tygodni minie druga rocznica śmierci Alicji Mazurek. Jej rodzice i przyjaciele chcą pomóc wszystkim tym, którzy - tak, jak kiedyś Ala - potrzebują żmudnej i drogiej rehabilitacji.
- W fotografowaniu widziałem doskonały sposób na zatrzymywanie czasu - mówił o swoich zdjęciach lublinianin, który zapoczątkował w Polsce fotografię dokumentalną.
Była jedynym dzieckiem Agnieszki i Wojtka. Choć o jej powrót do zdrowia modlił się cały świat, Ala po dwóch latach bycia w śpiączce 29 grudnia 2019 r. zmarła.
Na pułtuskich ulicach i skrzyżowaniach modlono się do Bożego Miłosierdzia.
- Kilka tygodni temu marzyłem tylko, by żyła, dziś bardzo bym chciał, by znowu było normalnie, by się śmiała - mówi ojciec Alicji Mazurek, która prawie dwa miesiące temu uległa wypadkowi.
– Kilka tygodni temu marzyłem tylko, by żyła. Dziś bardzo bym chciał, by znowu było normalnie, by się śmiała – mówi ojciec Alicji Mazurek, która dwa miesiące temu uległa wypadkowi.
Choć po ludzku wydaje się niemożliwe, by Ala Mazurek wróciła do zdrowia, jej rodzice wierzą, że zdarzy się cud i ich jedyne dziecko znowu się do nich uśmiechnie.