Gdybym wiedział, żyłbym inaczej! Zmieniałbym żony i kochanki jak rękawiczki...! Doprawdy?
Nasz świat, a z nim nasze poczucie bezpieczeństwa może się rozsypać w proch. Ale nie trwóżcie się – mówi Jezus. Nie dajcie się zwieść strachowi.
Pozornie żywi, a przecież umarli. Pełni gniewu wobec wszystkiego, w czym widać życie. Spotkanie z dobrem sprawia ból...
Dlaczego się nie udało? Gdzie był błąd? Co muszę poprawić, by ich przekonać?
Pośród tych, którzy nie chcą, by Pan nad nimi królował, mam pomnażać dobro, które od Niego otrzymałem.
Żadna z tych postaw nie jest dla mnie niedostępna. Nie ma takiej, do której nie byłabym zdolna. Każdą mogę wybrać.
Pan Bóg otworzył mi ucho, a ja się nie oparłem... Miłuję Pana, albowiem usłyszał głos mego błagania... Błogosławiony, kto słyszy i jest słuchany.
Jeśli w naszym wołaniu zgubimy głoszenie nadziei życia, niczego nie osiągniemy. Sam strach nie wystarczy.
Czas jest coraz bliższy. Czas nawiedzenia się kończy. Dziś Jezus mówi: otwórzcie oczy.
Można nie uwierzyć mimo znaków. Można nie uwierzyć własnym oczom i własnym uszom. Można odrzucić nawet głos serca, uczynić je bezwzględnym, nieprzepuszczalnym dla Boga.