Ciało Chrystusa! Tak, wierzę. Amen. Tylko tyle. A jednak w prostocie tej chwili mieści się bogactwo wielkich dogmatycznych traktatów i opasłe tomy zapisane przez teologów duchowości.
Z jednej strony się cieszę, że Kościół dostrzega znaczenie internetu. Z drugiej zaczynam się martwić.
Chrześcijanin, jeśli chce być autentycznym uczniem Jezusa, musi zgodzić się na życie w rozdarciu. Wybrany przez Boga, święty i umiłowany ciągle jest mniej czy bardziej grzesznikiem.
Jedność Kościoła bardzo łatwo zburzyć. Przywrócić jej prawie nie sposób. Nie warto z nią igrać.
Pokój rodzi się z dystansu. Dystansu, jaki wobec problemów codzienności daje dotknięcie innego świata.
Młodzi potrzebują dobrych wychowawców. Niby wiadomo. Ale w praktyce jest zupełnie inaczej.
Czas chyba na uczciwe zadanie pytania: po co właściwie jest szkoła?
Są ludzie, którzy chcieliby zmieniać świat. Są i tacy, którym wystarczy spokojne życie. Chrześcijanie wiedzą, że ich ojczyzna jest w niebie. Stąd bez żalu, zwłaszcza w obliczu porażek, mogą wybrać to drugie.
Biskupi polscy przypomnieli katolikom, jakimi wartościami powinni kierować się ludzie, których mogliby poprzeć w nadchodzących wyborach. Mimo tak jasnych wskazań, jesteśmy skazani na niejednoznaczność.
Eucharystii nie trzeba uatrakcyjniać. Trzeba ją tylko nabożnie i pięknie sprawować.