Dokładnie czterdzieści lat temu zmarł abp Fulton J. Sheen. To ciekawe, bo chyba coraz więcej osób ma wrażenie, że on... nadal żyje.
Wojna i zamęt to tylko zewnętrzne objawy procesu zepsucia, który zachodzi na głębszym poziomie. Fakt, że trwanie w błędach bezbożnego humanizmu przez wiele pokoleń musiało w końcu doprowadzić do narodzin myśli Fryderyka Nietzschego i Oswalda Spenglera oraz do powstania trzech systemów totalitarnych, jest przesłanką do uznania prawdy o wcieleniu.
Są nieodłączne od Jego osoby. Różniły się od cudów proroków i innych, gdyż ich cuda były odpowiedzią siły wyższej na modlitwy. Jego cuda wypływały z majestatycznego życia, jakie w Nim mieszkało.
W psychoanalizie człowiek wchodzi w siebie po to, aby pozostać jedynie widzem...
Zawsze były jednym z głównych przedmiotów moich zainteresowań. Dlatego właśnie byłem ciekawy wizyty w Damaszku, gdzie Szaweł otrzymał dar wiary.
Sługa Boży abp Fulton Sheen miał fantastyczny dar tłumaczenia prawd wiary w przekonujący, logiczny, prosty sposób. Bez umizgów, konserwatywnie, czyli wiernie Ewangelii. Jego telewizyjne katechezy biły rekordy oglądalności.
Bp Fulton Sheen prowadził program, którego popularność przebijała Franka Sinatrę. Był pierwszym w historii teleewangelistą. Odbierając nagrodę Emmy, żartował: „Dziękuję moim autorom: Mateuszowi, Markowi, Łukaszowi i Janowi”.
Mamy przed sobą wybór: albo spróbujemy zrewolucjonizować świat i damy mu się złamać, albo zrewolucjonizujemy siebie i przemienimy świat.
W każdym człowieku działa swoiste podwójne prawo grawitacji. Jedno przygina go do ziemi, gdzie przeżywa on swój czas próby, a drugie ciągnie do Boga, gdzie czeka go szczęście.