Z jednej strony pomstujemy na zgubne skutki telewizyjnej, internetowej i prasowej „katechizacji” naszych rodzin i dzieci, z drugiej – biernie poddajemy się każdej, nawet głupiej, modzie w tej dziedzinie. Dlaczego?
Potrzebna pomoc. – Marzę, żeby tata jak najszybciej wyzdrowiał. Strasznie nam tutaj pusto i ciężko bez niego – mówi ze łzami w oczach córka Eliza.
Ryś miał roczek i nad wyraz dobrze się rozwijał. Nic nie zapowiadało dramatu. Ale zanim rodzice dowiedzieli się, że w ciele ich dziecka rozwija się nowotwór, przeszli psychiczne piekło.
Choroba rewiduje wszystkie priorytety. To co było na co dzień ważne i angażujące nasze siły, nagle staje się bez znaczenia. W codziennym zabieganiu wyolbrzymiamy denerwujące nas bzdety, denerwujemy się głupstwami, a sprawy naprawdę istotne przeciekają przez życie jak przez dziurawe sito.