Odejście bliskiej osoby, choć smutne, nie musi być powodem do rozpaczy. Są takie miejsca, w których umieranie rodzi wiele dobra.
Raz do roku darłowski rynek zalewają fale Morza Miłości. Porywają mieszkańców i turystów do zabawy i pomagania hospicjum.
Pierogi czy zupa rybna? Chleb ze smalcem czy wypieki prosto z pieców najlepszych miejscowych gospodyń? Nawet najbardziej wybredni smakosze mogli znaleźć na darłowskim rynku coś dla siebie.
Zjawili się z choinkami, piernikami i drobnymi upominkami dla pacjentów. - Mundur zobowiązuje - mówią funkcjonariusze Służby Więziennej i leśnicy, którzy przed świętami "najechali" darłowskie hospicjum.
Młodzi ludzie z Miastka nagrali płytę z kolędami i piosenkami bożonarodzeniowymi. Dochód ze sprzedaży krążka przeznaczą na potrzeby darłowskiego hospicjum.
- Atak na Kościół dzisiaj jest tak silny, że ludzie potrzebują bardzo widocznego znaku, umocnienia, żeby jako Żywy Kościół na nowo nabrali siły do głoszenia Słowa Bożego – przekonuje ks. Zbigniew Woźniak.
– To miejsce wyzwala w ludziach dobro – mówią po prostu. Na wielkie słowa wzruszają ramionami. Nie ma nic wielkiego w karmieniu łyżeczką czy szorowaniu podłóg. Ale jest miłość.