W Dębicy dziękowano za Helenę Kmieć, wolontariuszkę misyjną zamordowaną w Boliwii.
Bóg ma swój plan. I każdy człowiek w tej Bożej układance jest potrzebny, by świat nie stał się pustynią, a piękne kwiaty wciąż mogły rozkwitać.
- Jej życie było inspirujące dla nas wszystkich - mówią młodzi z warszawskiego oddziału Wolontariatu Misyjnego Salvator. I piszą książkę.
W pogrzebie Helenki uczestniczyło kilka tysięcy osób – najpierw w Trzebini, gdzie należała do wolontariatu misyjnego, potem w jej rodzinnym Libiążu.
W jej pogrzebie uczestniczyło kilka tysięcy osób – najpierw w Trzebini, gdzie należała do wolontariatu misyjnego, potem w jej rodzinnym Libiążu.
O przesłaniu, jakie zostawiła Helena Kmieć, z ks. Kamilem Leszczyńskim SDS rozmawia Agata Ślusarczyk.
Znają się od podstawówki. Obie pochodzą z Wodzisławia Śląskiego, obie studiują medycynę w Katowicach i obie działają w wolontariacie misyjnym. W tym samym, do którego należała zamordowana w Boliwii Helena Kmieć.
"Miłość Heleny będzie towarzyszyła nam zawsze, miłości bowiem pogrzebać nie sposób" - napisali biskupi Boliwii w specjalnym liście, który został odczytany na zakończenie pogrzebowej Mszy św. Heleny Kmieć.
W pogrzebowej Mszy św. w kościele św. Barbary w Libiążu tłumnie uczestniczyli rodzina, znajomi i przyjaciele Heleny Kmieć, mieszkańcy Libiąża oraz przedstawiciele władz - szefowa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Beata Kempa oraz Wojciech Kolarski, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta.
- Tajemnica i wartość męczeńskiej śmierci Helenki są znane w pełni tylko Bogu, ale my, patrząc oczami wiary, mamy pewność, że warto pięknie żyć - mówił w drugim dniu pogrzebu Heleny Kmieć ks. Franciszek Ślusarczyk.