Czyli coś nowego. Próba zrobienia czegoś z tymi tonami tanich znaczków pocztowych, które trafiają na rynek i nie bardzo wiadomo, co z nimi począć.
Niby wakacje dopiero się zaczęły, a festiwalowe lato jakby już w pełni. A niektóre religijne imprezy nawet już za nami. Tak samo te lokalne - dni tego, czy tamtego miasta. By nie wspomnieć o Opolu, czy Glastonbury.
Propozycja nie tylko dla filatelistów. Bo któż nie chciałby odwiedzić tak egzotycznego miejsca, jak leżąca na Oceanie Indyjskim wyspa Mauritius.
I to z jakim! I to jakie!!! Starczy na zachętę?
Za błędy się płaci. A już w filatelistyce płaci się za nie krocie. I niektórzy robią to z przyjemnością.
Tym czym „Rok 1984” Orwella dla literatury, tym…
Sztuki współczesnej? Te dwie rury zespawane ze sobą na krzyż?!
Albo inaczej: stówka. Bo tyle zwykle żąda się na rozmaitych targach staroci za klaser pełen znaczków.
Roślinki tu, roślinki tam. Dlaczego jednak akurat te szczególnie przykuwają naszą uwagę?
Niby telewizja passé, ale jak czasem człowiek trafi, to trafi.