On rozdaje nam skrzydła
Poszedłem najpierw prywatnie do Ojca świętego. Krzyknąłem do arcybiskupa
Dziwisza: Stanisławie jestem. I się rozryczałem. I wtedy on podprowadził mnie
blisko do Ojca świętego. Mogłem klęczeć, wyryczeć się. Abp Stanisław krzyknął
do mnie: uspokój się. Trzy razy. A kiedy się już pozbierałem mówi mi: chodź za
mną.