Jest nad czym dumać. A że wiosna w pełni, jest też gdzie.
„Matki, żony i kochanki” spotykają „Czterdziestolatka”?
Ponoć biednemu zawsze wiatr w oczy. A co ma powiedzieć biedna Nefertiti z, ilustrującego niniejszy tekst, znaczka?
- Gdzie mu tam do „Gwiezdnych Wojen”… - prychali pewnie ci, którzy dali się nabrać na kinowy seans tego filmu w latach ’80.
Czy warto do niego wrócić? Obawiam się, że nie. A jednak napisać o nim trzeba. Choć było to jedno z moich największych kinowych rozczarowań.
Tytuł dobry. Chwytliwy. Więc „kradnę” go do siebie.
Bo co tu więcej można napisać?
A my? Powoli chyba też już „zmartwychwstajemy”. Coraz więcej wędrujemy…
Czyli jak się kończy uwspółcześnianie na siłę…
Felieton niby futbolowy, ale w myśl starej, dobrej zasady "przy muzyce o sporcie".