Posiadamy wszystko, by dojrzewać. Dojrzewając spodziewamy się.
Widzimy zagrożenia, czyhające niebezpieczeństwa i czujemy paraliżujący bezwład. Już nie pochyleni, ale pełzający.
Miłość, tak często odmieniana przez wszystkie przypadki, nie jest pięknym uczuciem. Jest relacją. Czasem trudną.
Jedni mają to za sobą, inni przed sobą. Moment, gdy człowiek zostaje zatrzymany „w biegu”.
Fora rozpalone do czerwoności. Emocje dorównują niekiedy wyborczym.
Na czym ma polegać zdrowa „interakcja ze środowiskiem”, pozwalająca zachować jego wewnętrzną siłę i równowagę?
Wchodzę na grząski grunt wiedząc o emocjach związanych z filmem. Z poczuciem, że trzeba spojrzeć w szerszej perspektywie.
My, duszpasterze, zbyt często mówimy o tym, czego naszym wspólnotom brakuje. Nie doceniając tego, co już jest. Nie dostrzegając jak ludzie rosną.
Z owocami bywa różnie, fundamenty się chwieją, ręce puste, a Ewangelię czasem trudno zanieść do pokoju dzieci. Czego brakuje?
Co przeżywała stojąc i patrząc na agonię Umiłowanego? Sama uległość Syna także Ją uczyniła uległą?