– Formuła jest bardzo szeroka i skierowana do dwóch grup ludzi: tych, którzy chcą wewnętrznego rozwoju, i tych, którzy przeżywają jakiekolwiek zniewolenia. Czyli do anonimowych grzeszników – wyjaśnia ks. Grzegorz Gołąb.
Rozważania kard. Camillo Ruiniego
Śpią pod namiotami, stoją w kolejkach do łazienki, mają problem z ładowaniem komórek, ale nie zamieniliby tego czasu na pobyt w najbardziej luksusowym hotelu. Na początek wakacji do Pliszczyna przyjechało pół tysiąca młodych ludzi.
Święta w rodzinie. – Kiedyś na głos wypowiedziałem marzenie, że chciałbym mieć na tyle liczną rodzinę, by można z niej zrobić drużynę piłkarską. Po kilku latach okazało się, że Pan Bóg mnie nie tylko usłyszał, ale i... wysłuchał – śmieje się Wiktor Gackowski.
- Sami chcieliście ekstremalnie, to macie. Pan Bóg o aurę się zatroszczył - żegna nas o. Stanisław Przepierski OP. Przed nami 46,6 km drogi.
W połowie drogi między Lublinem a Zamościem leży mała miejscowość Łopiennik. Tu wszystko się zaczęło. Najpierw dzieciństwo i młodość, potem trudne lata okupacji, a w końcu kapłaństwo.
Sara przygodę z muzyką zaczęła od gry na pianinie. Potem zamieniła „spokojny” instrument na nieco głośniejsze werble, bębny i talerze…
Wspólnoty Jerozolimskie. Są w Warszawie od prawie trzech lat. Szybko zjednały sobie nie tylko miłośników śpiewanej przez nich czterogłosowej liturgii, ale także liczne grono, które chce żyć ich monastyczną duchowością. Rodzą się też pierwsze powołania.
Gdy w parafiach opowiadają o Światowych Dniach Młodzieży, czują, jak prowadzi ich Duch Święty. – To, co mówimy, oddajemy Bogu, bo to ma być Jego, a nie nasze – przekonują Marta, Gosia, Ola i Damian.
Pielgrzymka to czas spędzony na szlaku, ale i cała otoczka wspólnego wędrowania - sieć spotkań i nici przyjaźni, które zawiązują się na placu przed bazyliką, w kawiarence u sióstr boromeuszek, przy chrupaniu trzebnickich jabłek i klasztornej kawie.