Na początku nie było katechezy. Na początku, czyli w życiu pierwszych chrześcijan. Na początku była ewangelizacja, zarażanie działaniem Jezusa Zmartwychwstałego. Dzisiaj nazywa się to głoszeniem kerygmatu.
Mogę powiedzieć, że wielokrotnie „orałem” tekst Ewangelii, próbując zrozumieć sens i znaczenie nauki Jezusa.
Może to dziwne, że piszę o tym w katolickiej gazecie, ale dla uczniów Jezusa grzech istnieje.
Byłem niedawno na ślubie Moniki i Marcina. Złożyli przysięgę małżeńską i na chwilę przerwaliśmy ceremonię. Oboje mieli w sobie wielką potrzebę zanurzenia się w nowej rzeczywistości.
Dla mnie jest oczywisty. Najpierw należy wskazać zasady i wartości ważne dla Kościoła. Idąc tropem Jana Pawła II, mogę wskazać choćby dwie – wolność i praca.
Miałem ostatnio okazję spędzić trochę czasu ze znanym i kontrowersyjnym księdzem. Znamy się od lat. Jest pracowity, konsekwentny i uzdolniony.
Wciąż zastanawiam się nad „ranliwością” (czyli tendencją do bycia zranionym).
Miałem taką raz. Mam nadzieję, że parafianie pamiętają ją tak samo.
Patrząc na to, co się dzieje, można dojść do wniosku, że mamy teraz prawdziwą hossę.
Proście, a będzie wam dane – mówi Jezus (Łk 11, 9).