O mistrzach, człowieku, który wie i wiecznym przykładzie
Niedawno znajomy lekarz opowiedział mi historię ze swojego oddziału. Jako pacjent trafił tam stary profesor, który przez lata pracował w tym miejscu. Po kilku dniach zaczął narzekać na brak empatii, niewrażliwość lekarzy, którzy nie tak dawno byli jego asystentami i obserwowali jak on sam odnosił się do chorych. A zachowywał się tak jak oni teraz. Leczeni przez niego nie raz musieli się przebijać przez barierę obojętności, a nawet złośliwości. - Sam sobie ich tak wychował a teraz narzeka - podsumowywali sytuację koledzy po fachu.