Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego | Od najstarszego do najnowszego »
Wyszukiwanie obejmuje wszystkie serwisy
wybierz serwis, który chcesz przeszukać »
Można zrozumieć dlaczego Maria Magdalena poszła do grobu, gdy jeszcze było ciemno. Noc jest czasem zagubionych i wątpiących. Być może przeczuwała, że nadchodzący świt wszystko zmieni, choć nie miała pojęcia co i jak bardzo.
Jak Adam w raju; jak bogaty młodzieniec, nie skory do rozdania majątku; jak ten, co wpierw chciał pożegnać się ze swoimi w domu...
Być może miała w oczach łzy. To normalne i nie powinno dziwić. Bo przecięcie pępowiny, również tej duchowej, musi być bolesne.
Proroctwo Micheasza kojarzę z Wielkim Piątkiem. Długa kolejka adorujących Krzyż i ten przeszywający serce śpiew Improperiów, przeplatany suplikacjami Święty Boże.
Biegała między kuchnią i coś tam uchem łapała. Wystarczająco mało, by zrozumieć Mistrza. Wystarczająco dużo, by w pewnym momencie zgłosić swoje żale i pretensje.
Czytam katolicki portal – czy to wystarczy, czy to jest już znak mojej przynależności, owo przyznanie się? Który z tych codziennych znaków wyznawanej wiary wystarczy?
Zwykle chcemy żyć w bezpiecznym świecie, w spokoju – a nie jak „owce między wilkami”. Czy Bóg ma dla mnie aż taką wartość, że zgodzę się i na to?
Bóg mówi o swoim ludzie: „Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości”. W naszej wierze, na szczęście, istniejemy cali.
Jeśli pominiemy język parafialnych wizytacji, „czcigodnych” i „ekscelencji”, jeśli puścimy mimo uszu gazetowe bicie piany, doszukiwanie się pychy i chęci władzy – co nam zostanie?
Czasem nasze wysiłki nie przynoszą rezultatów. Jako tako poskładaliśmy swoje życie, przycięliśmy coś tu i tam, podmalowaliśmy to i owo – a efekt jest wciąż daleki od zamierzonego.