Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego | Od najstarszego do najnowszego »
Wyszukiwanie obejmuje wszystkie serwisy
wybierz serwis, który chcesz przeszukać »
Wielki finał Adwentu i jeszcze większe wydarzenie zaraz po nim. Choć gdy tak spojrzeć na to, co dzieje się wokoło…
Dzięki Maryi możemy dostrzec, co zostało dla nas przygotowane. Ta uderzająca zwykłość Jej życia, jego ograniczoność, umiejscowienie w konkretnej przestrzeni, w konkretnym czasie.
Stopniowalność wydaje się być w życiu pomocą w dostrzeżeniu hierarchii ważności. Podobnie dzieje się w odniesieniu do nadziei, która kierunkuje nas ku przyszłości.
Skoro jest Matką Chrystusa, Matką Odkupiciela, Matką Pana, także jest Matką Tego, który jest naszą nadzieją – Matką nadziei.
W bazylice Santa Maria Maggiore w Rzymie przetrwało pięć deseczek z klonu palestyńskiego, z których kiedyś zrobiono żłóbek betlejemski. Może one jedyne na tym świecie pamiętają bezradny płacz Nowonarodzonego.
Maryja pojawia się zwłaszcza wówczas, gdy większość przyjaciół się oddala. Bo jest Matką Nadziei.
Teraz, gdy Pan dokonał dzieła zbawienia, wyznającym swoją niegodność liturgia odpowiada słowami Apokalipsy: „Błogosławieni wezwani na ucztę Baranka” (Ap 19,9).
Liturgia nas zakotwicza, pozwala przetrwać. Oddziela to, co miałkie, od tego, co istotne. Pokazuje, że tradycja to siła, moc przekazywana z pokolenia na pokolenie.
Obok wiary, nadzieja karmi się również miłością, której wzorem jest dla chrześcijanina Jezus. On uczynił swoje życie darem dla innych i służbą, bo do końca nas umiłował.
Czym zwykłego śmiertelnika ma porwać, zachwycić i zachęcić do naśladowania ktoś, kto już w łonie matki pościł w piątki?